Newsletter
Langue : Français

Press



Rock Area

9 / 10
Późną jesienią trafiła w moje ręce trzecia część trylogii fantasy grupy LORD SHADES zatytułowana "The Uprising of Namwell". To dobra pora na zimną muzykę, za jaką uchodzi black metal - nawet jego symfoniczna odmiana. Zaintrygowała mnie już szata graficzna, dlatego nie zrażony faktem iż nieznane są mi poprzednie albumy, a wiedziony coraz większą ciekawością, umieściłem krążek w odtwarzaczu. Zanim jeszcze z głośników popłynęły pierwsze dźwięki, zdołałem przewertować booklet i z zadowoleniem stwierdziłem, że kolejne kompozycje opatrzone są osobnymi grafikami. Kiedy natomiast muzyka zaczęła się sączyć zaskoczył mnie jej rozmach.

Jak na zespół black/death metalowy, członkowie LORD SHADES włożyli wiele pracy w stworzenie epickiego klimatu. Wszyscy wielbiciele elementów fantasy zawartych w muzyce powinni być ukontentowani takim podejściem. Nie dość, że brzmienie regularnego instrumentarium jest tu na wysokim poziomie, to na albumie nie poskąpiono dodatkowych smaczków, jak instrumentarium folkowe (akordeon, sitar) czy chóry. Bardzo udane akcenty to na przykład partie instrumentów akustycznych, czy też wokalizy kobiece (których nie przedawkowano). Pozytywnie zaskoczył mnie również sposób ich zastosowania. Wydawałoby się, że w tym gatunku już wszystko co miało mnie zaskoczyć miało miejsce dwie dekady temu (z okładem). Tymczasem ten krążek wnosi coś świeżego. Sposób realizacji, ale i same kwestie kompozycyjne oraz aranżacyjne są tu na najwyższym poziomie. Do tego jeśli chodzi o podwaliny całości, czyli pierwiastki metalowe, potrafią wywołać uśmiech aprobaty. Growle pojawiają się zarówno jako szczekający pisk, ale i niski bulgot. Wszystko to poparte gitarami które zarówno w kwestii rytmicznej jak i solowej mogą się podobać, nawet bas tu i ówdzie uwypuklony do pierwszego planu potrafi pozostawić po sobie miły akcent. Nawet jeśli całość może wydawać się utrzymane w co najwyżej średnich tempach, są chwile takiego ataku gitar, że równoważy nam to wrażenie. Klawisze z kolei nie przytłaczają i nie zwykły kraść show. Są wplecione w całość dość powściągliwie i zarówno w postaci tła czy też serwując melodię, przyczyniają się do budowania całokształtu. W obecnych czasach i w przypadku albumu konceptualnego nie powinno dziwić zastosowanie różnych elementów poza muzycznych, czy sampli jak krzyki, szepty, odgłosy wiatru, przyrody (świerszcze, czy grzechotniki) szczęk oręża i odgłosy bitwy. Więc i tutaj tego nie zabrakło i są to kolejne elementy składające się w całość jakże okazałej układanki. Dobrym akcentem jest również zastosowanie estetyki bliskowschodniej. Zarówno jeśli chodzi o wspomniane instrumentarium (sitar i flety), ale i rytmikę oraz orientalne wokalizy - całość powala!

Jeśli chodzi o sferę tekstową, wgryzłem się w nią w ogólnych zarysach, świadom że w przypadku growli nie jestem w stanie wszystkiego zrozumieć "na ucho". W przypadku trzeciej części nie jest też moim zdaniem na tym etapie konieczne maniakalne wczytywanie się w booklet. Cofam się więc o dwa albumy i dziewięć lat wstecz by poznać całość historii rozpoczynając od "The Downfall of Fïre-Enmek" przez "The Rise of Meldral-Nok" po "The Uprising of Namwell". I już wiem że wersja elektroniczna może mi nie wystarczyć.

Nowa płyta zespołu zrobiła na mnie piorunujące wrażenie. Być może jeżeli podejdziecie do tej produkcji z czysto metalowymi oczekiwaniami, całość może was przytłoczyć. Jeżeli natomiast lubicie ambitne, klimatyczne produkcje i mimo pewnego pompatycznego szlifu, niejednoznaczne albumy - zachęcam do sięgnięcia po "The Uprising of Namwell". Znajdą tu dla siebie coś zarówno sympatycy Emperor, jak i fani Orphaned Land. Piotr Spyra